Stany Zjednoczone mają najwięcej więzień i największą liczbę więźniów na świecie. Nawet w chinach, w których jest około 5 razy więcej ludności, osadzonych jest o 0,5 miliona mniej niż w USA.
W latach 80 tych, gdy za rządów Ronalda Reagana wprowadzono surową politykę antynarkotykową, skazanych zaczęło przybywać jak grzybów po deszczu, a więzienia federalne zaczęły pękać w szwach. Wtedy powstał pomysł prywatnych placówek penitencjarnych, a z czasem przerodziło się to w wielomilionowy biznes.
W chwili obecnej, dwie korporacje: Geo Group Inc. i CoreCivic to potentaci w branży penitencjarnej. Obie spółki są notowane na giełdzie, a od czasu wybrania Donalda Trumpa na prezydenta ich zyski rosną, ze względu na zaostrzenie kar dla nielegalnych imigrantów. Prywatne zakłady karne powstają głównie na południu kraju.
Roczny koszt utrzymania więźnia to około 25 tysięcy dolarów, a przewija się ich przez więzienia przynajmniej 13 milionów osób. Łatwo obliczyć, jaki jest to dochód dla tych korporacji. Dodatkowo, więźniowie w USA pracują. Są w tej chwili wynajmowani przez różne firmy, na zasadzie outsourcingu. Czasy, kiedy więźniowie pracowali w kamieniołomach minęły bezpowrotnie. Dziś są to przeróżne prace, często nawet wyżej wykwalifikowane, jak inżynierowie czy informatycy. Osadzony, za godzinę swojej pracy dostaje około 40 centów za godzinę, podczas gdy ogólnokrajowa(w każdym stanie jest ustalana inna) godzinowa płaca minimalna szacowana jest na około 8 USD za godzinę. Oszczędność, na pracy więźniów, łatwo, zatem policzyć. Ponadto, osadzony to pracownik „idealny” – nie spóźni się, nie weźmie wolnego, nie zwolni się z dnia na dzień. Dla korporacji więzienniczych to czysty zysk.
Wszystko to brzmi bardzo dobrze:
- Nie brakuje miejsc dla więźniów,
- Skazani wykonując pracę, resocjalizują się
- Firmy zewnętrzne mają tanich i solidnych pracowników
Jakie są, zatem minusy tego systemu?
Przede wszystkim, miejsca pracy na rynku zajmowane są przez więźniów, którzy pracują za 1/20 tego, co wolny amerykański obywatel. Organizacje zajmujące się ochroną praw człowieka alarmują, że jest to system współczesnego niewolnictwa.
Aby praca osadzonych była dla właścicieli więzień jak najbardziej opłacalna to owych osadzonych musi być dużo. W związku z tym organizacje powiązane ze spółkami zarządzającymi prywatnymi zakładami penitencjarnymi, lobbują na rzecz zaostrzania przepisów karnych. W USA obowiązuje prawo kazusu i precedensu, więc w zależności od Stanu, można trafić za kraty, za błahe wykroczenie, takie jak sprzedawanie czegoś bez zezwolenia, wyprowadzanie psa bez smyczy i podobne. Dzięki temu, spółki więziennicze zyskują pracowników, często wysoko wykwalifikowanych, bo przecież takiego „przestępstwa” jak spacer z psem bez kagańca może dopuścić się też inżynier czy profesor, a nie tylko pospolity opryszek.