Nie zamierzam tu oczywiście pisać, że nie należy trzymać łokci na stole, głośno wycierać nosa, czy też w nim dłubać. Skupię się raczej na tym jak radzić sobie w sytuacjach trudnych natury kulinarnej, które na pewno niejednego z nas spotkały.
Potrawa, którą dostaliśmy zawiera niejadalne dodatki, takie jak wykałaczki, papierowe osłonki, pestki, a także ości i kości. Nie zawsze gospodarz pomyśli o tym, aby podać pojemniki, do których możemy coś takiego wrzucić. Nie ma nic zdrożnego w tym, aby poprosić o spodeczek lub miseczkę gospodarza, a w restauracji kelnera.
Jeśli sami jesteśmy gospodarzami to warto o tym pamiętać i przy takich potrawach podać małe, dopasowane do zastawy pojemniki na resztki. Dodatkowo, jeżeli będziemy serwować danie, które je się z użyciem palców to można zadbać o miseczkę z wodą z sokiem cytrynowym, tak jak to czynią w restauracjach serwujących owoce morza.
Oczywiście resztek z ust pozbywamy się dyskretnie przy pomocy chusteczki, a z postawionych na stole jednorazowych wykałaczek dentystycznych korzystamy w łazience.
Jak jeść potrawę, którą dostaliśmy pierwszy raz w życiu? Najlepiej dyskretnie obserwować innych i po prostu robić to, co oni. Rzecz jasna w bliskim, zaprzyjaźnionym gronie nie jest nietaktem zapytanie kogoś, przyznając, że potrawa ta będzie naszym kulinarnym debiutem. Nie ma w tym nic wstydliwego. Nie ma osoby, która wie wszystko i próbowała wszystkiego, a człowiek uczy się całe życie.
Co w takim razie w sytuacji, gdy podana potrawa nam wyraźnie nie smakuje?
Tutaj możemy uciec się do małego podstępu, który dziś, w dobie alergii i nietolerancji pokarmowych, nie będzie nikogo nie dziwił. Mówimy, więc, że czegoś nam po prostu nie wolno jeść ze względów zdrowotnych. Tak samo oczywiście postępujemy, gdy rzeczywiście dieta lub uczulenie nam na coś nie pozwala. Rzecz jasna, nie dzielimy się przy stole opisami dolegliwości – to nie jest na to ani czas, ani miejsce.
Gdy nie pijamy alkoholu, to absolutnie nie odwracamy do góry dnem kieliszka. Grzecznie dziękujemy, a jeśli alkohol już jest nalany to po prostu pijemy coś innego, np. wodę. Przy wznoszeniu toastu można podnieść w górę kieliszek z alkoholem, ale się go nie napić. W przypadku toastu liczy się gest, a nie fakt napicia się napoju z procentami.
Pamiętajmy też, jeśli to my jesteśmy gospodarzami, żeby pod żadnym pozorem nie namawiać nikogo do picia alkoholu, ani nie dopytywać o powody abstynencji. Jeśli my sami padniemy ofiarami takiego nagabywania, to najlepiej wymówić się przyjmowanymi lekami.